I już po egzaminie...
Powiem Wam, że nie potrafię sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz wpompowałem w siebie taką dawkę adrenaliny. Najpierw było jakieś 45 minut czekania na egzamin teoretyczny. Jeden błąd, nic wielkiego, jakoś poszło. Później czekałem już trochę dłużej, będzie z godzinę. Plac zdałem.
Potem nastąpił irytujący czas oczekiwania w niedogrzanym pomieszczeniu, przy zepsutych automatach do kawy i batoników - szczęście że miałem coś do zjedzenia. W końcu, trzęsąc się trochę ze zdenerwowania, wsiadłem do niebieskiego fiata Panda, wyposażonego w elektrycznie ustawiane lusterka, instalację gazową, egzaminatora...
Na następny termin jeszcze się nie umówiłem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz